Jesień
Jak
ja uwielbiam te jesienne chłodnawe wieczory, które zamykają
ludzi w ich ciepłych domach przed telewizorem lub wyglądających
przez okno na zatopione w złocistych liściach ulice i
chodniki, którymi spacerują w zamyśleniu ludzie -
marzyciele - z niecierpliwością czekający na to co
zapewne nigdy się nie wydarzy - a gdzieś wśród nich spaceruje i ja - równie zamyślony i czekający na tą jedną chwilę w której
wszystkie drogi się wyprostują i powiodą mnie tam gdzie
czeka na mnie moje przeznaczenie... czy to tylko
marzenie...? myślę że tak, lecz jest tak piękne że w
pewnym momencie staje się elementem stale wpisanym w ludzką
egzystencję....
Zycie
Nigdy
się nie dowiesz jak strasznie mi ciężko.. jak to boli gdy
usychasz jak złoty jesienny liść z braku wody. gdy
staniesz na krawędzi swej własnej pustki i nieograniczonej
przestrzeni zdrętwiałej wyobraźni - zastanów się -
odetchnij - już prawie dobrze - nieznane dotąd uczucie
powraca - spokój - czy można spaść niżej niż się stoi
- kieruj się marzeniami, pozwól im rozwinąć skrzydła
aby zabrały cię tam gdzie bywasz w swoich snach - na krańcu
Twojej podświadomości - tam znów tli się nadzieja -
strach - przychodzący wraz z niepewnością
niepokój - obojętność na otaczającą rzeczywistość
jest jak koło ratunkowe na środku wanny - gdy nie ma już
dna czujesz się pewnie - spróbuj choć raz zanurzyć się
w kropli swej moralności a dowiesz się co tracisz nie
korzystając z okazji... a po drugiej stronie trawa jest
bardziej zielona - wystarczy otworzyć oczy i wyciągnąć rękę
aby dosięgnąć - ideał? - który sam w sobie znaczy nic,
z Tobą znaczy wiele, w Tobie znaczy więcej, w nim...- nie
ma już nic co warto podziwiać gdy jest sam - kiedy jest
daleko - co czujesz gdy go nie ma...? - uczucie spełnienia
- czy to potwierdzisz gdy nie będzie odwrotu?...czy w
Twojej podświadomości jest miejsce na wolność - na tą
przestrzeń...? to jedyne miejsce gdzie nikt Cię nie
znajdzie gdy mu na to nie pozwolisz... tak, to powinno być
przyjemne lecz... już nie pamiętam jak to smakuje -
bariera - którą
muszę przekroczyć żeby wygrać - jest tak mała - lecz różni
się od reszty - zdecydowanie jest silniejsza ponieważ... -
już wiem - to ja ją stworzyłam... PoCzĄtEk NoWeJ DrOgI
JeSt PoD TwOiMi StOpAmI -
nie stój w miejscu gdy bariera pęka- - możesz je
wykorzystać według swego uznania - lecz tylko raz - życie...
Nieprzytomność
Czasem
zdarza się że zasypiam, tak ja - odpływam - twardo stojąc
na nogach - bujam - wśród obłoków stworzonych z ludzkich
myśli i problemów - dla mnie - gdy nie ma już nic co
warto podziwiać prócz tego czego nie podziwia nikt z wyjątkiem
- Ciebie - gdy mkniesz korytarzami zaludnionego miejsca - ja
dziwię się jak daleko można zajść mając zamknięte
oczy - to przecież takie proste - nie widzieć tego co samo
rzuca się w oczy ponieważ - jest inne - odróżnia się od
tego co sobie wyobrażałem nie licząc - mnie - ja zawsze
patrzę w tą samą stronę ponieważ - boję się...?
nie... widziałem już wystarczająco dużo - przypatrywałem
się temu czego Ty nie chcesz zauważyć a ja...? wciąż
tam jestem. stoję obojętny na to co widzą we mnie inni -
bo myślę. nie rzucając słów na oślep, korzystam z
okazji aby zamknąć się w sobie i schować klucz tam...
tak tam go znajdziesz. gdy spojrzysz w głąb siebie i
odpowiesz na nurtujące Cię pytania, gdy przekroczysz linię
która dzieli cię od mety - końca cierpienia - odnajdziesz
drogę do samego siebie i nauczysz się cieszyć - jak małe
dziecko, które wtulone w ramiona swojej matki - zasypia - i
czując się bezpiecznie śni o tym, czego dorośli nie
potrafią dostrzec... tak zasypiam i ja. uwierz mi - to
takie proste...
Naznaczony
Egoizmem.
Cienka
linia która dzieli nas od wykończenia - narysowana kredą
maczaną w krwi wyssanej z samej głębi bezinteresownie
kochającego, złudnego serca, które zaczyna bić w innym
rytmie niż dotychczas... ale czy kogoś to obchodzi gdy już
się nie żyje..? czy wtedy staniesz przed lustrem i powiesz
że ja tam jestem. po drugiej stronie gdzie nie ma już
czasu na sen? słońce, które kiedyś wschodziło dla nas,
jest teraz widoczne już tylko dla Ciebie - mnie nie widać
nawet kiedy stanę na stole - jestem mały...? w środku
jestem cały.. nie widzisz co tam jest? zatraciłaś zmysł
sprawiania mi przykrości - przy każdej okazji - jesteśmy
sami. co robimy gdy nikt nas nie widzi. oczywiste... oglądamy
okrutne zbrodnie w telewizji -
aby uświadomić sobie że jednak jest ktoś gorszy
od nas... czy na pewno? tak to jestem ja. stoję w rogu i
spoglądam przez okno, które.. stworzyłem
dla siebie żeby choć przez sekundę móc odetchnąć
i spojrzeć na to, co pragnę widzieć - egoizm. wiem, ale
poza tym nie wiem nic. gdy słyszę ta muzykę, która
przypomina mi o sobie - ja jeszcze jestem - chce mi się śpiewać
ale.. nie mogę tego robić kiedy chce bo mi nie pozwolono.
oni wciąż na mnie patrzą i wmawiają mi, że.. już sam
nie pamiętam co mówili... nieważne. nikogo już to nie
obchodzi ponieważ jest o mnie.. ja nie znaczę nic więcej
niż wtedy, gdy próbowali mnie poniżyć.. zanim
pociągnę za ten sznurek.. czy powinienem zostać
zastrzelony zanim cokolwiek powiem.. spraw aby to miało
sens nie zmieniając mnie... nie ma już pokoju w tym
pomieszczeniu... żebym tylko mógł Ci to uświadomić. czy
ktoś zanotował że to może być ważne? ale ostatnią
rzeczą którą powiem.. lepiej już nie mówię nic...
Dążąc
Do Nikąd.
Niby
zwykły jesienny zeschnięty liść, a wygląda... tak jak
ja. spotykam go zawsze gdy zostaje sam na sam ze sobą...
tam nie widzę siebie... a jednak to ja jestem taki jak
on... obolały błądzę i ze strachem w oczach zaciskam
wargi... nie mogę tego wypowiedzieć choć chcę.... milczę...
dlaczego
to tak strasznie boli... ciekawe czy Ty też to czujesz... a
jeśli tak..? czy kiedyś mi to powiesz..? czy kiedyś nie będzie
za późno...? myślę ze chce tylko jednego...a każdy inny
chce drugiego.. rozczarowałem się... ale cieszę się ze
myślimy tak samo... to pomaga gdy nie ma już nic... i tak
fajnie jest być jednością.. i tak fajnie chodzić
wieczorem ciemnymi jesiennymi uliczkami... nie wiadomo po
co... ja wiem... ciekawe czy Ty też...? myślę ze kiedyś
Ci się to przyśniło ale... nie wierzysz ze tak może być...
zwątpienie..? skąd ten niepokój w głębi Twojej duszy...
ja to potrafię a najlepiej Ty...spójrz na to inaczej..
kiedy ja śpię.. czy patrząc na mnie myślisz tak samo...?
tyle chciałbym Ci pokazać... czy kiedykolwiek starczy mi
czasu aby to wszystko zrobić....
Przed
Jego Obliczem.
Nareszcie...
podniosłeś krzyż odpowiedzialności i smutku... otworzyłeś
drzwi, które wcześniej sam zamknąłeś... zobaczyłeś to
czego wcześniej nie dostrzegałeś... jak dużo cierpienia
i smutku potrzeba aby odnaleźć tą właściwą drogę.
kiedy już stracisz umiejętność pozytywnego myślenia
pomyśl o innych.. nie jesteś sam.. inni tez czują. jakiś
pierwiastek potrzeby szczęścia zaczyna kwitnąc w Twojej głowie..
dlaczego odcinasz się od tego co jest nieuniknione..? to
takie nierealne a jednak się stało. ja jestem inny.. taki
prosty.. a Ty..? czułem że zawsze posiadałaś dar
samowystarczalności... to kolejna zabawka w twojej dłoni,
która straciła aprobatę i zaczęła żyć własnym życie...
ale ja.. czasem zastanawiam się czy ja w ogóle istnieje...
przecież ja tez mam uczucia.. tak samo jak ty posiadam
zasady i nie łamię ich.. a może to tylko sen... lesz
teraz już nadszedł ten czas.. święta już nigdy nie będą
wyglądały tak samo. wychodząc z domu postawie sobie inny
cel.. albo wcale go sobie nie postawię... czy w każdym
naszym działaniu musi być jakiś cel...? wystarczy
uczucie, natchnienie, tylko jedna chwila, w której zrobimy
coś, co odmieni nas i nasza rzeczywistość.. to jest jak
dar.. dar przekazywania innym tego czego nie widać... wdrażania
w siebie zasad, które stanowią podstawę naszej
egzystencji w z odzie z... Nim. On to wszystko wie...
wszystko wiesz także i Ty i nic nie jest w stanie Cię
zmienić, a ja... ciągle staram się naciągać rzeczywistość...
moją rzeczywistość... siebie samego. tym samym staje się
tym kim nie jestem na prawdę.. stwarzam pozory po to aby...
Ty tego chcesz. nieprawda, fałsz, kłamstwo.. to ta
część mnie, której nigdy nie było. ale było coś
innego... natchnienie, uczucie i sens.. sens, którego tak
bardzo mi brakuje.. motywacja aby zdziałać więcej... wewnętrzny
spokój dzięki temu, czym można obdarzyć drugiego człowieka..
teraz.. teraz wszystko ulega zmianie...
Cała
nicość.
Pustka
w bezsensownym istnieniu jednostki. przepełnienie
chronicznym pesymizmem i bezsilność w dążeniu do celu.
ile jeszcze sił musze zmarnować aby Ci pomoc. ile obietnic
jeszcze musisz złamać abym zauważył prawdę...? kiedy
ona jest taka naga i taka oczywista ale... wygląda jak
bogini anoreksji na odsysaniu tłuszczu i ma tyle siły...
skąd ten upór w Twojej osobie... znowu próbuje poskładać
myśli, które pogubiłem po drodze... po raz kolejny
przecieram oczy i spoglądam w niebo a tam już nie ma
gwiazd... to rozbudza mój ból... starasz się zabrać ile
tylko możesz... kierujesz się na pustkowie swojej własnej
bezsilności i przegrywasz....bo gdy się ma wszystko, to
nie ma już do czego dążyć..
Przebudzenie
Odpocznij
małą chwilę
Wygodnie
i ciepło
I
pozwól mi zapaść
Na
zawsze w twe ramiona.
Ścigaj
mnie w ciemności
Jestem
gotów by śnić
Najpierw
by dosięgnąć gwiazd
Na
skrzydłach złamanego serca.
Fale
i sygnały
Bronią
nas przed życiem
Będę
twym strażnikiem
Chroniąc
Cię przed niczym.
Czy
mogę być tym jedynym
Przebijając
wszystko w przód
Modlitwy
nie potrwają długo
Nim
Twa wola się spełni.
Chcę
się dostać dalej
Wyjść
spod cienia gwiazd
Wszystko
już gotowe
Twój
blask jest wśród nas.
Czy
jeszcze tam jesteś ?
Czy
mnie potrzebujesz ?
Czy
ciągle tam jesteś ?
Prawie
Cię nie czuje...
Złuda
Nadziei
W
bezsensie bytu bez Twego dotyku gubię rytm życia i schodzę
do nikąd
-
i nie ma mnie...
Szukając
nadziei w tej pustce i ciszy błądzę w ciemności a nicość
wciąż krzyczy
-
uratuj mnie...
Szalejąc
z rozpaczy wśród gniewu i strachu gdzieś w sennej
czerwieni zakrzepłej na niebie
-
walczymy o siebie...
I
dnia już nie widać bo słońce zasnęło zalane czerwienią
straconej nadziei
-
odeszło w niepamięć...
Kalecząc
się trwale błędnymi myślami stoimy w płomieniach i krew
nam się pali
-
patrzymy w głąb siebie...
Szukając
wciąż prawdy ukrytej w marzeniach cierpimy na nowo śniąc
we wspomnieniach
-
więdniemy bez siebie...
Odchodząc
od zmysłów wciąż gonię za cieniem nie czując Twych myśli
obcuję z cierpieniem
-
i tracę dech w piersiach...
Gdzie
kończy się linia mej wytrzymałości zapala się symbol
nadludzkiej słabości
-
wędruje po zgliszczach...
Wznawiając
rytuał gdy ból już przemija nawracam uczucie a ono zabija
-
i nie chce zapomnieć...
Nie
dla mnie co nocy ta gwiazda tak świeci wędrując po niebie
przyciąga do siebie
-
wzleciały anioły...
W
złocistej przestrzeni cieplutkiej nadziei w miłości
uczucia wspaniałej zawiei
-
stajemy na wieki...
Koniec
Stoję
na skraju swej wytrzymałości szukając ukojenia którego
mi brak
Kaleczę
się błądząc bez celu w swojej bezgranicznie pustej podświadomości
Chciałbym
odwrócić zdarzenia i wyprostować wszystkie drogi ale...
To
tak strasznie boli a ja wcale nie chciałem by tak wyszło
Mimo
wszystko próbuję to zmienić - walczę - drżącymi rękami
szukając nadziei
Nieświadomie
popadłem w głębię swojej autonomicznej szarości
I
zwijam się z bólu patrząc na swoją nędzna posturę i
zasypiam
Mam
nadzieję że gdy się obudzę wszystko będzie inaczej...
The
End
I stand on the verge my endurance
looking for alleviation which me lack
I hurt erring aimlessly in my
boundlessly empty subconscious
I would like to reverse events
and to right all roads there now...
This hurts so horibly and I not
at all would want so it went out
I in spite of all try this to
alter I - fight - trembling hands looking for hope
I fell in depth my autonomic
greyness unconsciously
And I wind up with pain looking
on my miserable posture and fall asleep
I
hope that when I will arise all it will be differently...
Uncertain